Działkowe love, czyli RODOS w stylu miejskim

Katarzyna Gołda-Wierzbicka, Alicja Swatek

Chciałabym opowiedzieć wam o mojej osiedlowej miłości czyli działce, inaczej ogródku działkowym czy też Rodzinnym Ogrodzie Działkowym. Mam na imię Kasia, mieszkam na Różance od 4 lat
i tak samo długo mam tu działkę, choć działkowcem jestem dłużej. Wcześniej miałam działkę bliżej
poprzedniego miejsca zamieszkania.

Posiadanie działki w moim przypadku to od samego początku miłość od pierwszego wejrzenia, nawet mój mąż się śmieje, że kiedy mam gorszy dzień, wystarczy, że pójdę na działkę, pokopię w ziemi, poplewię chwasty, podleję warzywa i wracam jak nowo narodzona. I faktycznie ten niewielki kawałek zieleni, który udomowiliśmy, jest swego rodzaju odskocznią po ciężkim dniu i przynosi niezwykle dużo powodów do radości. Niektóre z moich działkowych radości chętnie przedstawię. Duma z pierwszych w życiu własnoręcznie posadzonych marchewek,
rzodkiewek, pomidorów, ogórków, szczypiorku, szpinaku. Trzeba tu wspomnieć, że opieka nad takim młodym warzywkiem to też zawsze nowa nauka, np. marchewki są bezproblemowe, szpinak bardzo polubiły ślimaki, natkę rzodkiewki dobrze przerabia się na pesto, pomidory są wymagające, a ogórki nie lubią ostrego słońca. Jednym słowem każdy sezon to nowe, ciekawe lekcje do przerobienia.

Kolejna radość to zbieranie owoców. W sezonie u mnie akurat są wiśnie, czereśnie, jabłka i maliny. To dla mnie bardzo fajny powrót do przeszłości – jedzenie owoców prosto z drzewa, gotowanie kompotów, zdarzyło mi się również robić dżemy. Delektowanie się zimą pysznymi działkowymi jabłuszkami ze słoika to rozkosz dla podniebienia. Posiadanie działki uświadomiło mi, jak bardzo jestem kwiatolubna i jak wiele radości daje mi wracanie do domu z działki z własnym działkowym bukietem, mmm… sama buzia mi się śmieje.
Jestem mamą dwójki dzieci i to właśnie dzięki działkowaniu dzieci dowiedziały się, jak wygląda marchewka wyjęta z ziemi, ba! nawet same siały ją z nasion. Obserwowanie tego, jaki rodzaj kontaktu z naturą nawiązują moje dzieci dzięki przebywaniu na działce, jest bardzo pokrzepiające, czuję, że brakuje tego w codzienności. Jest wiele dostępnej literatury opisującej dobroczynny wpływ natury na człowieka. Działka daje taką właśnie namiastkę kontaktu z przyrodą w miejskiej codzienności, która w znacznym stopniu wypełniona jest jednak betonem.

Ogrody działkowe to świetne miejsce do nauki ekologicznego stylu życia, począwszy od sadzenia warzyw i kwiatów, a skończywszy na kompostowaniu, przetwarzaniu i ponownym wykorzystaniu niepotrzebnych w domu przedmiotów. To ważne w dzisiejszych czasach, aby na nowo wracać do pewnych starszych, sprawdzonych rozwiązań, które są korzystne dla dobra Ziemi. Działkowanie niesie ze sobą także jeszcze jedną cenną wartość – budowanie lokalnych więzi społecznych, sprawa bliska mojemu sercu. Powoli poznaję więc innych działkowców, możemy wymieniać się wiedzą i sadzonkami, często to świetny dialog międzypokoleniowy, starsze osoby bardzo chętnie dzielą się doświadczeniem i opowieściami, jak to było na działkach kiedyś albo doradzą, kiedy przesadzać piwonię, jak zrobić kompot z płatków róży, kiedy sadzić pomidory. I już chyba nie jest tajemnicą, skąd wziął się tytuł tego tekstu – działkowe love, bo działka to dla mnie prawdziwa miłość. I choć czasu nie mam wiele, to zawsze znajdzie się chwila na działkowanie.

Oddam też głos Ali i Łukaszowi, moim działkowym sąsiadom, którzy opowiedzą o działkowaniu z ich perspektywy:

Nasza przygoda z działką zaczęła się równo rok temu i można powiedzieć, że stało się to z powodu pandemii. Dziadek mojego męża przekazał nam działkę na terenie „Różanecznika”, sam nie miał już niestety tyle siły, by o nią dbać. Kiedy po raz pierwszy rozmawialiśmy na ten temat, byłam sceptyczna. Nie będziemy przecież mieć na to czasu, kto będzie to wszystko plewić, sadzić, podlewać? Pewnie nawet nie będzie możliwości, by tam regularnie chodzić. Poza tym muszę przyznać, że pojęcie działek było mi trochę obce – uważałam to za rzecz z minionej epoki. No i wtedy zaczął się lockdown, a z nim pierwsze ograniczenia. Nagle własny kawałek ziemi okazał się fantastyczną odskocznią od konieczności siedzenia w domu. Rekompensował brak pójścia do lasu czy parku, pozwalał oderwać się od pracy umysłowej i poczuć przyjemne zmęczenie pracą na powietrzu. A tej było na początku naprawdę dużo! Nasza działka okazała się mocno zaniedbana – ogromna ilość chwastów, sterty
złomu, nieprzekopana od bardzo dawna ziemia, róże zarastające dróżkę. Zaczynaliśmy powoli. Ustaliliśmy, że na pewno chcemy mieć trochę warzyw i owoców, ale też trawnik i miłe miejsce do odpoczynku.

Praktycznie cała wiosna i lato 2020 r. zeszły nam na doprowadzeniu działki do porządku. Trzeba było „odgruzować” miejsce na trawnik, przesadzić przepiękne, stare, dwumetrowe róże, wydzielić ścieżki pod warzywnik. Nie było łatwo. Za to okazało się, że co chwila mieliśmy nowe pomysły i coraz więcej satysfakcji z efektów. Z pomocą przyjaciół i rodziny krok po kroku szliśmy do przodu. Ceglana ścieżka. Skalniak. Donice i pnie drzew do dekoracji. Długie czekanie, czy 50-letnie róże przeżyły zmianę miejsca (tak!). Kwietnik zrobiony samemu z palety. Trawnik zakładany metodą prób i błędów. Wiosną każdy wolny od pracy moment spędzaliśmy właśnie na działce. A co najważniejsze – z własnej, nieprzymuszonej woli! Latem w końcu mogliśmy cieszyć się wszystkim, co udało się
stworzyć. A są to: świetne miejsce na grilla i niezliczone godziny wieczornych rozmów z przyjaciółmi. Kwiaty, którymi wymieniamy się z sąsiadkami zza płotu. Własne zioła. Hamaki rozwieszone między drzewami w upalny dzień. Gonitwy z psiakiem na trawie. Ogromne kabaczki i dynie wyhodowane z nasiona. Słodkie truskawki, kwaśne wiśnie i winogrona, które przeszły na naszą stronę od sąsiada. Mam też taką ideę, że działkę staram się wyposażać w rzeczy używane, którymi wymieniam się z innymi ludźmi, nie kupować na nią nic nowego
(polecam np. grupę „Uwaga, śmieciarka jedzie” na Facebooku, naprawdę dobra!). Co jeszcze? Wczoraj na przykład znaleźliśmy na śmietniku żywy krzak bzu – teraz rośnie już u nas i trzymamy za niego kciuki! No
i co mam powiedzieć po tym roku? Nic nie powiem, po prostu polecam!

fot. ze zbiorów własnych

Dodam jeszcze na koniec, że niedawno powstała założona przez Alę grupa na facebooku dla działkowców z Różanki, grupę można odnaleźć po haśle ROD Różanecznik-Wrocław, jeśli ktoś z czytelników jest zainteresowany serdecznie zapraszamy.