Fundacja Kocie Życie działa na terenie Wrocławia i okolic od ponad dziesięciu lat, a jej wolontariusze i sympatycy są związani z Karłowicami.
Fundacja zajmuje się pomocą kotom wolno żyjącym oraz bezdomnym, przeciwdziała bezdomności wśród zwierząt poprzez organizację akcji sterylizacyjnych, prowadzi kampanie edukacyjne na rzecz poprawy warunków bytowania kotów wolno żyjących, a także, oczywiście, wspiera opiekunów społecznych takich stad darowiznami rzeczowymi w postaci karmy oraz pomocy przy sterylizacjach.
Kot bezdomny a kot wolno żyjący
Często na terenach, na których działa Fundacja, przychodzą do nas mieszkańcy sprzeciwiający się obecności kotów na swoich podwórkach. Pytają, czemu nie zabierzemy tych zwierząt do schroniska albo nie znajdziemy im domów. Zawsze cierpliwie tłumaczymy, że to nie są koty oswojone, które kiedyś miały dom i go straciły. Są dzikie i nie odnalazłyby się ani w schroniskowej klatce, ani w żadnym, nawet najbardziej kociolubnym domu. Ich dom to piwnice z uchylonymi oknami, budka wciśnięta gdzieś w róg budynku, przestrzeń pod barakiem czy samochodem. Dzięki obecności tych kotów populacja szczurów w mieście może być ograniczana. Musimy pamiętać, że we Wrocławiu są osiedla, na których przypada nawet siedem szczurów na jednego mieszkańca. To nie są te urocze domowe szczurki jedzące owoce z ręki, tylko niebezpieczne zwierzęta, przenoszące groźne dla ludzi choroby: wściekliznę, dżumę czy gorączkę Q. Zadbany, dokarmiony, wolno żyjący kot potrafi upolować nawet trzy szczury dziennie. W naszym interesie jest, aby utrzymywać kocich pomocników w dobrej kondycji. Są osiedla, na których spółdzielnie zakazały dokarmiania kotów i nakazały zamykać piwniczne okienka. Efektem tego jest plaga szczurów w piwnicach. Nie pozwólmy, aby Karłowice musiały się z tym zmierzyć!
Dlaczego sterylizacja kotów jest taka ważna?
Sterylizujemy nasze domowe mruczki, aby uniknąć znaczenia terenu przez kocury czy oszczędzić kotkom i sobie niedogodności związanych z przeżywaniem rui oraz ustrzec je przed ropomaciczem.
Na szczęście coraz więcej osób wie, że sterylizacja kotów wolno żyjących również jest konieczna i pomaga nam w poprawie życia tych zwierząt. Dzięki temu regulujemy nadmierny rozrost populacji kolejnych pokoleń – jedna kotka w trakcie roku może wydać nawet trzy mioty po pięć kociąt. Wiele z nich nie przetrwa pierwszej zimy, zginą pod kołami aut, zjedzone przez większe drapieżniki czy zabiją je choroby, które szybko roznoszą się w stadach pozbawionych opieki człowieka. Niemniej część z nich przetrwa i będą dzielić niepomyślny los stada. Fundacja Kocie Życie wspiera opiekunów kotów wolno żyjących w miarę możliwości finansowych, ale warunkiem koniecznym jest współpraca przy sterylizacji stada. Nikt nie wie lepiej niż karmiciel, które z kotów należy złapać w pierwszej kolejności, a które mogą poczekać.
Wysterylizowane koty wolno żyjące dzięki temu, że nie walczą o terytorium, nie zapadają na choroby układu rozrodczego i nie są wyniszczane zbyt dużą ilością miotów, dłużej cieszą się lepszym zdrowiem i przede wszystkim mają szansę na przeżycie. Mieszkańcy zaś unikają nocnych kocich bijatyk czy nieprzyjemnych zapachów w piwnicach lub na podwórkach.
Jak można pomóc?
Przede wszystkim wysterylizujmy własne koty, jeśli jeszcze tego nie zrobiliśmy. Nawet spokojny domowy kot w okresie rui potrafi uciec, aby dołączyć do dzikich stad. Pomoc kotom wolno żyjącym możemy rozpocząć od rozejrzenia się wokół nas. Może na osiedlu są gdzieś porozstawiane przez karmicieli miseczki z wodą i jedzeniem. Jeśli tak, warto byłoby poszukać tej osoby i dowiedzieć się, jak liczne jest stado i czy są w nim niesterylizowane koty. Często karmiciele to osoby starsze, które mają ograniczoną mobilność, a także nie są biegłe w zdobywaniu informacji. Można im pomóc w pozyskaniu bonów na sterylizacje z TOZ. Czasem wystarczy poszukać jakiejś prozwierzęcej fundacji, pomóc w łapaniu i przewiezieniu kota do weterynarza. Wydaje się dużo? Taka akcja, dzięki współpracy z karmicielem, może zająć 30 minut. Biorąc pod uwagę, że dzięki temu w nowym sezonie nie urodzi się 15 kolejnych bezdomnych kociąt, to jest to bardzo mała inwestycja czasowa.
Nie jesteśmy organizacją uzyskującą wsparcie od instytucji państwowych, utrzymujemy się jedynie dzięki pomocy naszych sympatyków, darowiznom, sprzedaży kalendarza z fotografiami naszych podopiecznych, charytatywnych kiermaszy oraz bazarków. Dzięki pomocy Ekocentrum, w którym co roku organizujemy kiermasz książki oraz Gold Cafe przy placu Piłsudskiego, która gości nas ze świątecznymi bazarkami, możemy pozyskiwać fundusze na pomoc naszym podopiecznym. Przez to udało nam się zebrać ponad 1800 złotych. Niemały udział mieli w nim również uczestnicy warsztatów KarNet 15+, którzy obdarowali nas pięknymi, ręcznie robionymi wyrobami. Dlatego ważni są ludzie, którzy nas otaczają – mieszkańcy nie tylko Karłowic, ale całego Wrocławia.
Aleksandra Wilczyńska – z wyboru mieszkanka Różanki, absolwentka PWr, pracuje jako specjalista ds. innowacji. Hobbystycznie zajmuje się odnawianiem mebli.