Z Joanną Gerigk rozmawia Marzena Gabryk
Pocztówki z Karłowic to reportaż teatralny na trójkę aktorów, przedmioty i orkiestrę. Spektakl powstał w 2014 roku na podstawie wspomnień mieszkańców osiedla Karłowice, a zawarte w nim historie obejmują najważniejsze wydarzenia od roku 1945 aż do dziś. Przedstawienie było grane kilkakrotnie na Karłowicach oraz w teatrach i na festiwalach. Pocztówki powstały w ramach projektu Teatralne podwórko na Karłowicach, realizowanego we Wrocławiu przez Fundację Teatr Nie-Taki, i było częścią programu Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016. Z okazji dziesięciolecia istnienia Fundacji postanowiliśmy przypomnieć to działanie. Zaprosiłam do rozmowy autorkę scenariusza i reżyserkę przedstawienia – Joannę Gerigk.
W jaki sposób zbierałaś opowieści do scenariusza?
Proces zdobywania opowieści był ciekawy, ale na początku niełatwy. Moich rozmówców nie znałam wcześniej. Zanim zaczęłam chodzić od mieszkania do mieszkania, kierowana do konkretnych osób przez samych mieszkańców, trzeba było jakoś zainicjować kontakt. Wymyśliliśmy akcję Dzień pączka, która polegała na tym, że staliśmy na placu Piłsudskiego z tabliczką z napisem “Punkt zbierania opowieści” i częstowaliśmy mieszkańców pączkami za każdą opowiedzianą historię dotyczącą przeszłości Karłowic. W tej akcji brali udział wolontariusze Fundacji oraz zaproszeni przeze mnie do pracy aktorzy Marta Karmowska i Jurek Górki. Mieszkańcy zainteresowali się tym, co robimy, udało nam się przyciągnąć ich uwagę i niektórzy już przy pączku zaczynali nam opowiadać swoje wspomnienia, a my to wszystko spisywaliśmy, nagrywaliśmy i zbieraliśmy pierwsze kontakty. Potem przez około półtora miesiąca jeździłam na Karłowice, gdy tylko miałam czas, nawet codziennie, i odwiedzałam już konkretne osoby.
Czy ludzie chętnie dzielili się swoimi przeżyciami i doświadczeniami z przeszłości? Czy łatwo wydobywali te wspomnienia ze swojej pamięci?
Wszystkie spotkania były bardzo sympatyczne. Gdy już złapaliśmy kontakt, siadaliśmy przy stole, oni proponowali mi herbatę, to rozmowa toczyła się sama. Dopytywałam, jeśli coś mnie zainteresowało, ale raczej nie mieli problemów z odkopaniem wspomnień, bo były to dla nich wciąż żywe obrazy z dzieciństwa.
Najlepiej pamiętam panią Wiesię i pana Tomka, którzy opowiedzieli mi wiele ciekawych rzeczy. Pan Tomek mieszkał na ulicy Micińskiego. Tam mieszkał też przed wojną Niemiec Armin Lufer, na którego trop trafiłam w odkopanych gdzieś wspomnieniach karłowickich. Był ciekawą postacią, bo po wojnie nadal przyjeżdżał na Karłowice i przyjaźnił się z nowymi mieszkańcami domu, w którym kiedyś on sam mieszkał. Z panią Wiesławą spotkałam się kilka razy i bardzo miło wspominam te wizyty.
Dlaczego zdecydowałaś się na scenariusz w formie kolażu?
Pisanie scenariusza nie było proste, bo opowieści pochodziły od różnych osób i były fragmentaryczne. Wiedziałam już wówczas, że przedstawienie zrobię na trójkę aktorów i stare przedmioty, które będziemy ożywiać, by za ich pomocą opowiadać historię i podpierać akcję sceniczną. Wybrałam więc kolaż, ale jest on dość specyficzny. Prowadziłam postaci i narrację tak, aby aktorzy, mimo kolażowej formy, wiedzieli, kim są i o czym mówią. Są spore fragmenty scenariusza, w których aktorki i aktor są jakąś postacią z imienia i wówczas opowiadają historię dość linearnie.
Skąd pomysł na tytuł przedstawienia? Dlaczego pocztówki? Czy to też miało nawiązywać do kolażowej formy spektaklu?
Poniekąd tak, bo wspomnienia, na których pracowałam, były fragmentaryczne i pourywane. Jednocześnie w samym przedstawieniu używaliśmy przedruków starych pocztówek i zdjęć z przedwojennych Karłowic. Ale tytuł nawiązywał też do nazwy audycji radiowej, którą prowadził Andrzej Waligórski i miała właśnie tytuł Pocztówki z Karłowic.
Która z historii najbardziej cię poruszyła?
Lubię bardzo ten spektakl i wszystkie te historie. W momencie, kiedy zostały mi opowiedziane, stały się moimi historiami. Po wyjściu ze spotkania z osobą, która dzieliła się ze mną wspomnieniami miałam poczucie, że nawiązaliśmy głębszy kontakt, choć jednocześnie miałam świadomość, że prawdopodobnie już się więcej nie zobaczymy. Te historie były dla mnie ważne, bo były czyjeś.
We wszystkich wspomnieniach niemal przewija się taki wątek, że po Niemcach zostały jakieś rzeczy – wartościowe i mniej wartościowe, a czasem nawet jakieś bomby ukryte w piwnicy… Bardzo mnie interesuje taka sytuacja, że przyjeżdża się do jakiegoś miejsca, które było czyjeś, ktoś inny tam mieszkał, zostały po nim jakieś ślady… Bo tak naprawdę po każdym z nas zostają ślady i te historie to też takie ślady.
Jak przedstawienie i zebrane w nim opowieści odebrali sami zainteresowani, czyli mieszkańcy Karłowic?
Odbiór spektaklu był za każdym razem bardzo żywy i emocjonalny. Prosta forma przedstawienia i minimalne wymagania sprawiły, że mogliśmy grać dosłownie wszędzie, bez potrzeby zaplecza technicznego czy budynku, do którego trzeba specjalnie się wybrać. To my przychodziliśmy do mieszkańców z teatrem.
A to, co działo się w trakcie spektakli i po to był drugi spektakl – wzruszenie, śmiech, potrzeba rozmowy i interakcji. W scenariuszu pojawia się krótka opowieść o Adasiu, który utopił się w stawie za klasztorem. Opowiadał mi ją pan Tomek, który chodził z tym chłopcem do szkoły. Po jednym ze spektakli podszedł do mnie pewien pan i zapytał: „A skąd pani zna tę historię o Adasiu?”. Opowiedziałam mu pokrótce, a on na to: „Wie pani co, ja siedziałem z nim w ławce w szkole i pamiętam ten dzień, kiedy się utopił”.
W trakcie innego przedstawienia, gdy opowiadaliśmy o tym, jak mieszkańcy budowali zaporę przed falą powodziową, jeden z widzów wstał i zawołał: „To ja! To ja to budowałem!”. Życzę każdemu reżyserowi, żeby chociaż raz przeżył coś takiego. Także dla moich aktorów było to ważne zetknięcie z żywym teatrem, żywą wymianą.
Niektórzy widzowie przychodzili po kilka razy – sami, z dziećmi, z wnukami. A po przedstawieniu bardzo często podchodzili do nas i mówili: „Zróbcie drugą część! My mamy jeszcze wiele ciekawych historii. Tam jeszcze może pani iść, z tą osobą porozmawiać… A pani X to na pewno by opowiedziała bardzo dużo…”. Czasem żałuję, że nie poszliśmy tym tropem… Może jeszcze kiedyś się uda.
JOANNA GERIGK – reżyserka teatralna, dramatopisarka, teatrolog, wieloletnia instruktorka teatralna. Autorka scenariusza i reżyserka przedstawienia Pocztówki z Karłowic.
Pocztówki z Karłowic
Scenariusz i reżyseria: Joanna Gerigk
Muzyka: Yurodivi
Obsada: Marta Karmowska, Paulina Walendowska, Jerzy Górski/Jakub Grębski
Premiera: 25.05.2014 r., pl. Piłsudskiego we Wrocławiu