Piotr Lis
Niedługo minie 35 lat od ostatniego seansu w kinie Wodomierz, do którego kinomani przyjeżdżali z całego Wrocławia. W budynku przy ulicy Długosza można było zanurzyć się w świat X Muzy – zasiąść w wygodnych fotelach w pięknej sali widowiskowo-kinowej z malowidłami ściennymi i poczekać, aż rozsunie się ciemnozielona kurtyna, a z projektora przez okienko popłynie snop światła na ekran.
– Nie pamiętam już tytułu, ale mój pierwszy film w kinie obejrzałem właśnie tam, a były to bajki na niedzielnym poranku filmowym – wspominał jeden z mieszkańców.
Spróbujmy prześledzić historię kinową tego miejsca.
Rok 1945. We wrześniu spod gruzów fabryki Meineckego wydobywane są części maszyn. Oficjalnie Państwowa Fabryka Wodomierzy przy ulicy Długosza zaczyna działać pod koniec października, jako pierwsza uruchomiona zostaje odlewnia. Na początku listopada w dzienniku „Pionier” ukazuje się artykuł o fabryce, w którym czytamy: „Podczas oblężenia urządzenia fabryczne i budynki zostały zniszczone w 50%, najważniejsze obiekty, jak kotłownia, narzędziownia i wieża ciśnień – całkowicie. Z 400 maszyn pozostało zaledwie 150, wymagających większego lub mniejszego remontu”. Przez pierwsze lata działalności produkowano przede wszystkim wodomierze, turbinki i szybkościomierze do lokomotyw, ale również małe domowe wodomierze, które cieszyły się opinią najlepszych w Europie. Miesięcznie fabrykę opuszczało około 1000 różnego typu wodomierzy, aż 70-85% produktów wysyłano za granicę, choćby do Danii, Szwecji i Egiptu.
Po dwóch latach odbudowy rozległy teren fabryki obejmował dwie hale montażowe, odlewnię, narzędziownię i stację regulacji wodomierzy. Ustawione w halach piramidy mosiężnych wodomierzy, które czekały na wysyłkę, wyglądały jak zabawki na choinkę. W sierpniu 1947 roku na terenie fabryki została otwarta świetlica dla pracowników. W uroczystościach wzięli udział przedstawiciele związków zawodowych i organizacji społecznych oraz członkowie załogi fabrycznej, sekretarz rady związkowej nazwał fabryczną świetlicę „świątynią kultury i oświaty”.
Kino po raz pierwszy
Mała świetlica zakładowa wkrótce jednak przestała wystarczać. W maju 1949 roku uroczyście otwarto nowy zakładowy dom kultury, a w nim – dużą salę widowiskową na 400 miejsc. Mogła służyć jako sala kinowa i teatralna, miała „ogniskować życie kulturalne całej załogi” (jak pisano w prasie), organizowano tam propagandowe masówki i wiece manifestacyjne. W lipcu dyrektor wrocławskiego oddziału Przedsiębiorstwa Państwowego „Film Polski” Józef Nowacki oznajmiał na łamach „Słowa Polskiego”: „tak, 22 lipca mamy zamiar otworzyć kino na Karłowicach w sali Fabryki Wodomierzy. Pomieści 640 widzów i nazwiemy je Wodomierz”. Jednak kino w lipcu ostatecznie nie zostało otwarte.
W maju 1950 roku do warszawskiej „Trybuny Ludu” przyszedł list od zatroskanego mieszkańca Wrocławia, który wyjaśniał skomplikowaną sytuację kina. „Wczesną wiosną 1949 roku Fabryka Wodomierzy przystąpiła do budowy kina, gruntownie przerabiając jeden ze swoich budynków gospodarczych” – pisał Józef Franas. – „Prace posuwały się szybko naprzód. Postanowiono rozpocząć wyświetlanie filmów dla publiczności 22 lipca. Istotnie w przeddzień tej daty nastąpiło uroczyste otwarcie kina i wyświetlenie pierwszego filmu. Niedługo kino będzie obchodziło pierwszą rocznicę istnienia. Dyrekcja fabryki może się pochwalić nie lada wyczynem: w ciągu tego roku wyświetlono jeden, jedyny film”.
W sali kina odbywały się imprezy dla pracowników, jednak aparatura do wyświetlania filmów stała bezużytecznie. „Film Polski” nie mógł dojść do porozumienia z dyrekcją fabryki. „Walka papierowa zza biurek trwa z niezmienną intensywnością i końca jej do tej pory nie widać. Puchną teczki z aktami po obu stronach, a dzielnica Karłowice nie ma kina” – kończył swój list Franas.
Dopiero kilka lat później w maju 1954 roku w innej części Karłowic otwarto kino Ognisko.
Drugie otwarcie
W latach pięćdziesiątych rozpoczęto modernizację Fabryki Wodomierzy, w świat wypuszczano nowe produkty (oprócz wodomierzy również kopaczki do ziemniaków). W marcu 1951 roku „na wniosek załogi” fabryka otrzymała imię Komuny Paryskiej.
Dopiero po wielu perypetiach udało się uruchomić kino. W styczniu 1956 roku „Gazeta Robotnicza” obwieszczała w krótkiej notce jego otwarcie: „Nowe kino na Karłowicach. Kino mieści się przy ulicy Długosza i posiada 509 miejsc”. Kino związkowe Wodomierz powstało przy wsparciu Centralnej Rady Związków Zawodowych oraz Związku Zawodowego Metalowców. Na początku lutego wyświetlono pierwszy film – argentyński dramat „Ciemna rzeka”, który opowiadał o ciężkiej pracy robotników na plantacjach mate. Kino było dostępne dla wszystkich mieszkańców, a filmy wyświetlano od środy do niedzieli o godzinie 16.00, 18.00 i 20.00.
Kina związkowe zaczęły powstawać w latach pięćdziesiątych. Ich głównym celem było uzupełnienie sieci kin państwowych, od których różniły się przede wszystkim strukturą organizacyjną – podlegały związkom zawodowym, ale w ich działalność mogła ingerować również dyrekcja zakładu pracy. Powstawały z reguły w domach kultury i w świetlicach zakładowych, najczęściej w sposób żywiołowy i niekontrolowany, dlatego często dochodziło do sporów między Okręgowym Zarządem Kin a kierownictwem związków zawodowych i dyrekcją fabryk. We Wrocławiu działało kilka kin tego rodzaju – największym było kino w Domu Kultury Pafawag na Nowym Dworze (prowadzone przez Związek Zawodowy Metalowców), poza nim działały również kina Sygnał na Brochowie, Plon na Osobowicach, Włókniarz na Stabłowicach i Cukrownik na Sołtysowicach. Początkowo nie liczyła się ani frekwencja, ani dochodowość. Ważne było, by pracownik mógł obejrzeć po pracy film. Kino Wodomierz szybko stało się mocnym konkurentem obiektów prowadzonych przez Okręgowy Zarząd Kin – przede wszystkim kina Ognisko, Polonia, ale także Famy.
Od „Zakazanych piosenek” do „Faraona”
W zakładowym domu kultury nie tylko toczyło się życie kinowe, ale również odbywały się występy zespołów artystycznych, wszelkiego rodzaju imprezy, zebrania aktywu dzielnicy, spotkania z posłami i ministrami. W 1960 roku z okazji jubileuszu 15-lecia działalności w kinie odbyła się uroczysta akademia, na której udekorowano zasłużonych pracowników Fabryki Wodomierzy.
W dziennikach wrocławskich można znaleźć krótkie notki na temat codziennego życia kina.
„Mieszkańcy Karłowic proszą o zanotowanie, że są bardzo zadowoleni z kina Wodomierz. Uprzejma obsługa i ciekawe filmy świadczą, że kierownictwo dobrze pracuje”.
„Film »Cichy Don« dozwolony jest od lat szesnastu. Tymczasem w czwartek w kinie na seansie znalazło się sporo dwunastolatków”.
„Nie popisali się operatorzy kina Wodomierz, wyświetlając na seansie film w niewłaściwej kolejności. Przerwy w wyświetlaniu wywołały słuszne protesty widzów”.
„W dniu 8 marca kino nie zapomniało o swoich widzach-kobietach. Przed seansem – serdeczne życzenia (i to rymowane!) oraz piosenka dedykowana kobietom. Bez szczególnego wysiłku, bez żadnych finansowych nakładów. Tylko trochę życzliwości i dobrej woli”.
Na kinomanów czekały w Wodomierzu przeglądy filmów polskich i radzieckich, wystawy fotosów („Od »Zakazanych piosenek« do »Faraona«”), maratony filmowe. Pierwszy duży remont kino przeszło w 1963 roku. Salę wyposażono w nowy ekran panoramiczny, przebudowano kabinę operatorską, oprawę plastyczną powierzono artystom wrocławskim, m.in. Zbigniewowi Paluszakowi (malarzowi i redaktorowi graficznemu „Odry”). Remont był tak „dobry”, że wyczyszczony i polakierowany parkiet odbijał promienie świetlne z projektora, które raziły siedzących na balkonie. Na uroczystym otwarciu kina po remoncie wyświetlono „Krzyżaków”. W 1969 roku fabryka zmieniła nazwę na Zakłady Aparatury Spawalniczej „Aspa”, w tym samym roku sala kinowa przeszła kolejną metamorfozę. Jak pisało „Słowo Polskie”: „licznie zgromadzeni kinomani zostali mile zaskoczeni obecnym wyglądem wnętrza sali projekcyjnej i hallu”. Na widzów czekały nowe malowidła ścienne, ciemnozielona kurtyna i zasłony, odnowione oświetlenie. Hall ozdobiły kute metalowe żyrandole wykonane przez Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych. Całość prac wykonali robotnicy „Aspy”.
W Archiwum Państwowym zachowała się teczka ze sprawozdaniami wrocławskich kin związkowych z połowy lat siedemdziesiątych. Wśród nich jest również sprawozdanie z Wodomierza. Kierownikiem kina była wtedy Ludmiła Jakubczyk, kino wyposażone było w miękkie fotele typu teatralnego, ekran z tworzywa sztucznego oraz kolorowy telewizor. W kabinie projekcyjnej stały dwa projektory z lampami ksenonowymi i rzutnik do przeźroczy.
„W repertuarze filmowym roku 1974 znalazło się wiele pozycji, które zyskały duże powodzenie wśród publiczności, bijąc rekordy frekwencji oraz wpływów” – pisała w sprawozdaniu Ludmiła Jakubczyk. – „Filmem roku stał się niewątpliwie film »Potop«, który wyświetlany w naszym kinie po dwumiesięcznej eksploatacji w kinach zeroekranowych na 52 seansach przyniósł wpływy 163 tysiące złotych. Jedynie film produkcji USA »Ojciec chrzestny« zdystansował pod względem wpływów film »Potop«, dając wpływy w wysokości 146 tysiące złotych na 41 seansach”. W połowie lat siedemdziesiątych przy kinie działał również przez kilka lat Dyskusyjny Klub Filmowy „Aspa”. Częstymi gośćmi w kinie byli uczniowie Technikum Żeglugi Śródlądowej oraz karłowickich szkół podstawowych i przedszkoli.
„Wieczór Wrocławia” w połowie lat siedemdziesiątych opisywał taki obrazek z Wodomierza i z seansu filmu „Potop”: „Usiadłem w wyjątkowo wygodnym fotelu i zacząłem oglądać ciekawy film. Niestety, nie udało mi się skupić całej uwagi na projekcji. Przeszkadzała w tym wcale nie młodzież, na której zachowanie w kinach tak często narzekamy. Starsza, siwiejąca pani siedząca za mną na cały głos komentowała wydarzenia pokazywane na ekranie. Najczęściej słychać było: »No coś takiego!«. Kobieta siedząca obok chrupała jabłka. Pan zajmujący miejsce w końcu sali nie zapomniał oczywiście o miłym zwyczaju jedzenia w kinie cukierków odwijanych z szeleszczących papierków. Może więc zamiast narzekać na młodych, najpierw sami poprawmy swoje zachowanie”.
Kurtyna
– Wodomierz to było moje kino – wspominała Anka. – Oglądałam tam „Hair” z osiem razy, no i „Orkiestrę klubu Samotnych Serc sierżanta Pieprza”.
– Do Wodomierza chodziłem na „szkolne” filmy, jeździliśmy tramwajem z klasą przez całe miasto akurat do tego kina – pisze Tommy na jednym z forów internetowych.
– Pierwszy w życiu film, na którym byłem w kinie, to „Superpotwór”, film o gigantycznym żółwiu, który ratował Japonię – oglądałem go z ojcem w kinie Wodomierz na początku lat osiemdziesiątych – wspominał inny wrocławianin. – Mega wydarzenie, miałem ledwie kilka lat.
Wodomierz został zamknięty na początku 1990 roku (ostatnie repertuary w gazetach pochodzą z lutego). Złożyło się na to wiele czynników. Rozwój telewizji, problemy z systemem dystrybucji i trudności z pozyskiwaniem atrakcyjnych tytułów filmowych, brak kinooperatorów, a przede wszystkim – spadające przychody kin. W „Wieczorze Wrocławia” z 1990 roku czytamy: „w Okręgowej Instytucji Rozpowszechniania Filmów powiedziano nam, że Wodomierz padł z braku pieniędzy. Nie należał bowiem do kin dotowanych i znajdował się w sali należącej do Zakładów Aparatury Spawalniczej »Aspa«. OIRF nie ma pieniędzy na dalszą dzierżawę pomieszczenia i kina już nie ma”.
Dzisiaj po wielu remontach i przebudowach trudno się domyślić, że w budynku przy ulicy Długosza mieścił się zakładowy dom kultury z salą kinową. Ale wkrótce może się to zmienić. Od grudnia 2014 roku w budynku swoją siedzibę ma Browar Stu Mostów, który kilka miesięcy temu rozpoczął prace nad utrwalaniem historii kinowej tego miejsca.
– Poszukujemy zdjęć, biletów, wszelkich pamiątek związanych z kinem Wodomierz, ale przede wszystkim ludzi, którzy tutaj pracowali – opowiada Anna Wacławek z Browaru Stu Mostów. – Interesują nas historie kinowe, zbieramy wspomnienia ludzi, którzy chodzili do Wodomierza. Kto wie, może uda się otworzyć nawet Wodomierzowe archiwum społeczne.
Czy po 35 latach od zamknięcia kina uda się odnaleźć kinooperatorów, bileterki, a może kierownika lub kierowniczkę kina Wodomierz lub choćby ich rodziny? Mocno wierzę, że to może się udać. Nie upłynęło jeszcze aż tak wiele wody w wodomierzach Wrocławia, a kinowe wspomnienia (nie tylko z Wodomierza) zawsze warto spisywać i utrwalać.
Autor artykułu:
Piotr Lis – miłośnik miejsc wrocławskich i dolnośląskich; poszukiwacz, researcher dokumentów i informacji, genealog; autor książki „Kamienice. Opowieści o miejscach, których nie ma” i bloga „Wyszukane wyszperane” na Facebooku.
Czy wiesz, że przy ulicy Długosza 2, gdzie Browar Stu Mostów warzy dziś piwo, kiedyś działało kino „Wodomierz”? To tutaj Wrocławskie osiedle Karłowice przeżywało magię wielkiego ekranu, a dziś tworzymy tutaj piwa doceniane na całym świecie. Kiedy siedzisz w Taproomie i oglądasz z góry naszą produkcję jesteś na dawnym balkonie sali kinowej. Chcemy przywrócić pamięć o tym kinie, które przez lata było sercem społeczności – i potrzebujemy Twojej pomocy.
Masz wspomnienia, zdjęcia, bilety lub pamiątki związane z „Wodomierzem”? Podziel się nimi i pomóż nam ocalić historię tego wyjątkowego miejsca. Wyślij je na a.waclawek@100mostow.pl z tematem „PAMIĘTASZ WODOMIERZ?”. Zapytaj bliskich – razem przywróćmy magię wielkiego ekranu na Karłowicach!
Artykuł powstał dzięki współpracy Fundacji Emma i Browaru Stu Mostów. Dziękujemy!